Symboliczność w graffiti. Utopie, fantazmaty i sugestie


Nowa Plemienność i Eksplozja Imion

[Tagi] interpretowane są (mowa tu rzecz jasna o interpretacjach wyrażających najwyższy podziw) w kategoriach roszczeń opartych na tożsamości i osobistej wolności, a także nonkonformizmu. "Przetrwanie niezniszczalnej jednostki w nieludzkim środowisku" (Mitzi Cunliffe w "New York Times"). Interpretacje te mają charakter nad wyraz humanistyczny i burżuazyjny, opierają się na naszym poczuciu sfrustrowania anonimowością wielkich miast. Jeszcze raz przywołajmy Cunliffe: "Tym, co wyraża graffiti, jest krzyk: JESTEM, jestem prawdziwy, żyłem tutaj, KIKI, DUKE, MIKE czy GINO żyją, maja się dobrze i mieszkają w Nowym Jorku". Słusznie, lecz graffiti wcale tego nie wyrażają, w ten sposób wyraża się raczej nasz burżuazyjny egzystencjalny romantyzm, jednostkowe i nieporównywalne z żadnym innym istnienie każdego z nas, miażdżone przez miasto. Czarna młodzież nie ma osobowości, której mogłaby bronić, broni przede wszystkim wspólnoty. Jej bunt jest wyrazem odrzucenia burżuazyjnej tożsamości wraz z anonimowością. COOL COKE SUPERSTRUT SNAKE SODA VIRGIN - należy wsłuchać się w tę indiańską litanię, w tę litanię podważającą anonimowość, w ten głos symbolicznej eksplozji imion wojennych, słyszalny w samym centrum białej metropolii. (s. 111)

Ślady nacięć i tatuowanie przestrzeni

Tatuując mury, SUPERSEX i SUPERCOOL uwalniają je spod władzy architektury, przemieniając na powrót w ożywioną i społeczną materię, czynią z nich ruchome ciało miasta, które nie zostało jeszcze funkcjonalnie i instytucjonalnie oznakowane. Koniec z kwadraturą murów, gdy zostają one wytatuowane jak archaiczne wizerunki. Koniec z represyjną czasoprzestrzenią miejskiego transportu, gdy wagony metra zaczynają poruszać się jak pociski bądź hydry wytatuowane aż po oczy. Miasto staje się na swój sposób plemienne, jaskiniowe, przedpiśmienne, nosi na sobie potężne, choć wyzute ze znaczenia emblematy, ślady nacięć na ciele pustych znaków, które nie wypowiadają już osobowej tożsamości, lecz są oznaką inicjacji, pokrewieństwa i przynależności grupowej; "A biocybernetic selffulling prophecy world orgy I" (s. 109)

Imienność i wymiana. Dar i przeciwdar

Imiona pozbawione intymności, tak samo jak getto, pozbawione prywatnego życia, czerpiące całą swą moc z intensywnej zbiorowej wymiany. Domagają się nie tyle tożsamości czy osobowości, ile radykalnego ekskluzywizmu, który, jak wiadomo, opiera się na dziedziczności imienia i absolutnej wierności wobec niego jako znaku totemicznego, nawet jeśli ten wywodzi się bezpośrednio z undergroundowych komiksów. Właśnie tego rodzaju formę symbolicznego powołania neguje nasza struktura społeczna, która wraz z prywatną jednostkowością nadaje każdemu imię własne, niszcząc wszelką solidarność w imię miejskiego, abstrakcyjnego i uniwersalnego uspołecznienia. Imiona graffiti natomiast, jako oznaki plemiennego powołania, obdarzone są prawdziwym ładunkiem symbolicznym: tworzy się je po to, by składac je w darze, nieustannie przekazywać i wymieniać w polu zbiorowej anonimowości, w którym stanowią one znaki (roz)poznawcze, znaki wzajemnego wtajemniczenia, krążące i wymieniane między uczestnikami w taki sposób, że na podobieństwo języka nie są juz niczyją własnością. (s. 104)

Mury reklam i śmierć wizerunków

Mówi się niekiedy, że reklama jest świętem, że bez niej przestrzeń miejska byłaby ponura. Ale reklama jest tylko zimną formą ożywienia, symulakrem kontaktu i ciepła, do nikogo się nie zwraca, nikogo nie przyzywa, nikomu nie daje znaków, nie poddaje się jednostkowej ani zbiorowej interpretacji, nie tworzy sieci symbolicznej. Bardziej niż mury, na których się wspiera, reklama sama jest murem - murem funkcjonalnych znaków wytworzonych po to, by je zdekodować, na czym kończy się ich skuteczność. (s. 104)

Eksterminowanie kodu i wmacnianie niezdeterminowania

Zasadnicze znaczenie polityczne ma dziś zatem wszystko to, co sprzeciwia się semiokracji, tej nowej formie prawa wartości, które zakłada pełną wymienność elementów w zbiorze funkcjonalnym, elementów, z których każdy ma znaczenie jedynie jako termin strukturalny, zmienny w zależności od kodu. Stąd wynika doniosłość graffiti. Radykalną formą rewolty byłoby zatem, w takich warunkach, stwierdzenie: "istnieję, jestem kimś, mieszkam na takiej a takiej ulicy, żyję tu i teraz". Rewolta ta nadal miałaby jednak charakter tożsamościowy, zakładałaby walkę z anonimowością przez domaganie się imienia własnego i konkretnej rzeczywistości. Graffiti idą jednak dalej: przeciwstawiają anonimowości nie tyle imię własne, ile pseudonim, starają się wyrwać z jarzma kombinatoryki nie po to, by odzyskać i tak na zawsze utraconą tożsamość, lecz po to, by zwrócić nieokreśloność systemu przeciw niemu samemu - niezdeterminowanie przemienić w eksterminację. (s. 103)

Wyzwalanie różnic i rokład nadsystemu

Powstanie i wdarcie się w przestrzeń miejską jako miejsce reprodukcji kodu. Na tym poziomie nie liczy się już układ sił, gdyż działanie znaków nie opiera się na sile, lecz na różnicy. Zatem atak należy przypuścić z pomocą różnicy, niszcząc sieć kodów, sieć różnic zakodowanych przez różnicę absolutną, niekodowalną, o którą ów system rozbije się i zacznie ulegać rozkładowi. Do tego nie potrzeba zorganizowanych mas ani jasnej świadomości politycznej. Do zaburzenia miejskiej sfery sygnałów i zniszczenia porządku znaków wystarczy około tysiąca nastolatków uzbrojonych w markery i spraye. Graffiti pokrywające nowojorskie metro jak Czesi zmieniający nazwy ulic, by zmylić Rosjan - ta sama partyzantka! (s. 106)


opracował Roman Bromboszcz (2008) na podstawie
Jean Baudrillard, "Wymiana symboliczna i śmierć", tłum. Sławomir Królak, Sic!, Warszawa 2007